Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A ten we zbroi, troskę miał na czole,
Siedział oparty przy dębowym stole,
Czasem westchnienie wymknie mu się z łona,
Czarny was, oko, czarna brew zmarszczona,
Szlachetne lico, wzrok do ziemi wbity;
Znać, smutek w sercu tem niepospolity;
Bo na Tomasza Łużeckiego zbroi
Nielada jaka boleść się ostoi.

I czegóż smutny? w ręku szablę dzierzy;
Nią bronił zamku, Aga trupem leży...
I Sered wartko falami szermierzy.
Że mur zwalony? Tylu mężnych w zbroi
Silniejszym murem w obec wroga stoi.

Mnich z Ukrainy przyniósł srogie wieści,
Pan Tomasz myśli utopił w boleści,
A przy nim księgi, pergaminy szare;
To «Silva rerum» a ojców dzieje stare.
Święte w rodzinie takie pamiętniki;
Tam zapisano sejmy i sejmiki,