Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przybyli stoją z smutnemi oczyma:
«Gdzie Aga?» milczą, Agi śród nich niema,
«Gdzie Aga?» Aga był dzielny i młody,
«Mówcie!» Wystąpił janczar siwobrody,
Rzecze: «U chrześcian szalona odwaga!
Nasi pobici, w szturmie zginął Aga!
Zachwiał się basza.. «Ałłahu! to srogo,
Mów:»
«Baszo! ludzi straciliśmy mnogo,
Słabe tam baszty, nie liczne oręże,
Ale wódz stanie za mury i męże!
Zwą go Łużeckim; to postać olbrzyma
A miecz jak gałęź w twardej dłoni trzyma!»
Porwał się basza, zębami zazgrzyta...
«Łużecki!» krzyknął i za handżar chwyta,
«Ja Pan! dziś moją cała Ukraina,
Zkąd że mi znowu staje ta gadzina?»..
«To inny, baszo!» janczar mu odpowie
«Tego zesłali śmierci aniołowie.»
I opowiadał; basza zapieniony
Rwał brodę, oczy zwracał na wsze strony;