Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mów! aleć biada jeśli twoja wina!»
Usiadł, a Tatar znów mówić zaczyna:
«Władco! czy widzisz, jak te bory blisko,
Jest tam Budzanów, miasto i zamczysko.
Rano’m je ujrzał, pospieszyłem rano,
Władco! w tym zamku nas się spodziewano.
Buńczuk zatknąłem pod bramy samemi,
W imieniu twojem zażądałem ziemi!
Oni odrzekli: Basza sam przyjść raczy,
I powitali nas gradem kartaczy.
Chciałem ich spalić, przystąpić nie dali,
Wypadli z murów i aż tu nas gnali.
Wódz ich, na świadka wzywam niebios Pana,
Jeśli nie szatan, to krewny szatana!»
Porwał się z miejsca, zaciął zęby basza,
Oczyma duszę ze spahów wypłasza:
«Hej! głupca Mur-zę z przed ócz moich weźcie,
I tam na wierzbie za szyję powieście!»

Wnet postrach szepta po całym obozie:
«Waleczny Mur-za wisi na powrozie!»
............