Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/588

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i poczciwcem. Tym bardziej więc powinien przypaść ojcu do gustu.
I właśnie, jeszcze nie skierowała go do salonu, a już ją o coś przedziwnego poprosił. Tłumacząc — żeby — jak to określił — nie kłopotać później. Prosił mianowicie, że to, co wtedy powiedział jej w domu i ogrodzie, to były tylko żarty. I niech diabli wezmą każdego — powiedział — kto ośmieli się sądzić o żartach inaczej. Natychmiast przeprosił za te diabły. Ale kontynuował:
— W mieście panuje przerażenie...
— O niczym nic nie wiem.
— Pani tak. Pani nie musi wiedzieć. Ale ja chciałbym odpowiadać tylko za to, do czego sam dojdę. Jest wyrok śmierci...
— Pan ma jakieś przerażające wiadomości. Kogo skazano?
— Nie wiem. Nic nie wiem.
— Kogo?
— Pani otwarcie powiem: gdybym mógł tego człowieka osłonić przed toporem. Bo to prawda, ścina się u was głowę toporem...
— U was? Pan mieszka gdzie indziej?
— Po części... tak. I proszę mi nie przeszkadzać... bardzo panią przepraszam. Nie mam prawa o to prosić.
— Proszę bardzo, proszę bardzo, pan jest w złym stanie. Uspokoi się pan, sądzę, za chwilę...
— Bardzo panią przepraszam. Jest pani taka miła.
— I co? I co? I co ja teraz z panem zrobię?
— Nic, nic.
— Mówi pan coś o polityce... Mój ojciec jest pacyfistą. Słyszał pan o tym? — chciała od czegoś zacząć. — Jest po trzech operacjach i chowam przed nim gazety. Więc bardzo przy nim proszę nie powtarzać... Mój ojciec nie zasłużył, abym nawet pośrednio spowodowała nieszczęście. Nic pan nie rozumie — uśmiechnęła się i odebrała mu z rąk kapelusz. Widocznie wzbronił się oddać służącej, przychodząc w ogóle, żeby się przed czymś bronić.
Poprosiła go do swego pokoju, aby ochłonął. Posadziła go na białym krzesełku, tak żeby przed oczami miał zielony ogród, zapytała, co podać do wypicia, i sama mu wręczyła szklankę z jakimś napojem, który w zapachu jednak przypominał walerianę.
Nie rozumiała, czego chciał i o co prosił, domyślała się, że chodzi tu o jakieś głupstwo, które zawsze wynika w rozmowach,