Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz dlaczego ani razu nie krzyknął? Gdzie były te szczeknięcia, które od razu definiują sprawę?
Nie rozważać — myślał Paweł — i nie przeoczyć niczego.
Stał przed człowiekiem, który oczywiście zastępował Boga. Boga, który miał uprawnienia, aby zabić. Nikt nigdy o tym nie mówił, o zakresie kompetencji. Było prawdopodobnie tak, że zabić wolno było przypadkowo, lecz nie z broni palnej.
Narzuciła mu się myśl o Angelice. Motyl zduszony leżał w okienku u dna szyby. Słowa Angeliki wybłysnęły z pamięci: „nigdy-prawdy”.
A może te słowa są magiczne, może te słowa ratują? Stchórzył kiedyś, nie ratował tonącego dziecka. Wiedziała o tym Angelika i nie powiedziała prawdy. Dlaczego o tym pomyślał? W takich momentach wie się o tym, iż myśli się bez sensu.
— Idiota — powiedział Max — idiota twój syn, człowieku! — Krzyknął wreszcie. — Ja znam, znałem twojego ojca. Znam was tu wszystkich. Wyście tam mieszkali w browarze. Gdzie on jest? Idiota żyć nie może. Człowieku... — pochylił się do przodu — po co to trzymać? Gdzie on jest? Ty żyć możesz.
O to „tylko” szło? O nic „więcej”? O niczym więcej nie wiedzieli?
— Nie wiem.
— Znałem twojego ojca, panie Małachowski. Nie żyje? Tak? Miałem słabość do tego człowieka. Chciałem mu kiedyś pomóc, ale on nic nie rozumiał. Graliśmy też w kręgle. Raz go uratowałem. Ale pieniędzy nie oddał. Wszystko jest dobrze... Nie żyje? Miałem, panie Małachowski, słabość. Syn pana pójdzie do lazaretu. Dostał tego po dziadku. Z rozumem w tyle z ludźmi żyć nie można. Punctum.
Po słowie punctum dał teraz jak gdyby czas, Paweł stojąc nago rozumiał, że ma przeprowadzić obronę swego syna, wnuka Filipa, do którego Max miał słabość. W pierwszej chwili w obronę tę uwierzył.
Skąd on mógł znać Filipa?
Był tu hydrant i wąż gumowy zawieszony na ścianie, wisiały kolucha, do których wiąże się ludzi, u styku ściany z posadzką był ściek w kolorze brązowym, przyczernionym. Ale to nie zrobiło na Pawle wrażenia. Nie było zapachu karbolu, oswoił się z miej-