Strona:Michalina Domańska - Fotografje mówią.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowy. Niemowlę, słabo jeszcze z życiem związane, uczepione u jej piersi, jak u życiodajnego źródła; małe pacholę o lokach miękkich, jak złocisty jedwab; chłopak podopny do źrebaka, upojonego samym faktem istnienia; młodzieniec promienny, jak bóg. Które było jej najdroższe?
Wizja kwitnącego ciała, rozdartego kulą, przesłoniła wszystkie..
Gdy tak klęczała ze straszliwie suchemi oczyma, dreszcz znów przeleciał po dębu konarach potężnych. Zielone liście, zwycięstwa symbol, sypać się zaczęły wśród słonecznej ciszy poranka, jak łzy... anielskie łzy współczucia, nad najwyższym, lecz zarazem najbardziej godnym czci bólem, jaki szarpać może ludzkie serce.