Strona:Michał Bałucki - Za późno.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A mnie, mamo, cyganki bardzo się podobają...
Pani Konstancja spojrzała poważnie na córkę — Zosię odstąpiła odwaga i chęć rozmowy, zamilkła.
— Ja nie chcę, żebyś jak chłopka latała po wsi. Czas już zostać poważną panną, masz lat siedemnaście, niedługo będziesz musiała iść zamąż.
— Ja?
— Proszę nie udawać zadziwienia. Myślę, że hrabia L. aż nadto dał ci poznać swoje chęci. Już oświadczył się nam o twoją rękę.
Zosi nagle zimno, lodowato się zrobiło, choć dzień był gorący. Słowa matki tem silniej uderzyły w dziewczęce piersi, że nie miała siły sprzeciwić się im. Ona tak nauczyła się bać słów matki. Przecież trwoga o los swój dała jej odrobinę odwagi.
— Ależ mamo... ja... hrabiego... nie kocham...
— Obejdzie się bez tego. Tylko w romansach kochają się, a tobie romanse powinny już wyjść z głowy. To nieprzyzwoicie, to nie przystoi dla panienki dobrze wychowanej. Hrabia to człowiek w dobrym to-