Strona:Michał Bałucki - Za późno.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— jak można nudzić się na wsi, ja nigdy o mieście nie myślę. Tu tak piękne wszystko.
Hrabia się uśmiechnął:
— Widać, że pani jeszcze nie wyszła ze stadjum poetycznego, i ja dawniej lubiłem wieś, konie, polowanie; ale teraz przekładam pobyt w mieście, tylko nie w ubożuchnym Krakowie.
Zosię oburzyła ta mowa i tylko większym rumieńcem odpowiedziała na nią.
— Pani odwiedzała Paryż?
— O nie panie, ja byłam tylko w Wrocławiu, ale mi tam bardzo tęskno było za domem.
— Nie dziwię się, bo i cóż w Wrocławiu widzieć można? W Paryżu inna rzecz, co za restauracje, jakie obiady! Jadałem obiady po 50 franków i jeszcze głodny odchodziłem. U nas długo czekać trzeba będzie, zanim naród na tej stopie stanie. Albo — mówił hrabia zapalając się...
— Mogę prosić do walca? — zapytał młody, świeżutki kawaler.
Zosia skinęła... i niedługo znikli w wirze tańczących, a hrabia został z niedokończoną rozmową. Uważna pani Konstancja nie zostawiła go długo samego.