Strona:Michał Bałucki - Za późno.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w Wrocławiu. Cienie klasztornych murów, brak matczynego serca, pobyt wśród obcych zrobiły z figlarnej Zosieńki wcześnie myślącą, poważną panienkę; dusza niepodzielane uczucia zamknęła w sobie, ale były chwile, kiedy na spokojnej twarzyczce grało uczucia wiele, kiedy ciemne oczy Zosieńki skarżyły się łzami na osamotnienie serca. Nie dziw, nie dziw! Mężczyzna żyje głową i sercem, kobieta tylko sercem żyć może. Odejmij kobiecie serce, a będzie jak kamień na drodze, lub występną. Tylko wielkiemi cierpieniami złamane kobiety idą spokojnie na pogrzeb własnego serca, a Zosi dusza była jeszcze młoda, gorąca. Gdy matka miała przyjechać po nią, by ją wziąć z klasztoru, dziewczę ledwie nie oszalało z radości, całowała obrazek Matki Boskiej wiszący w jej celce nad łóżkiem, wychyliła główkę przez kraty i niespokojna łowiła uchem każdy gwar na dworze, czy w nam nie usłyszy turkotu powozu swej matki, a gdy zadzwoniono do furty klasztornej, dziewczę zemdlało z radości. Natłok uczuć tak zmęczył ją. Gdy przyszła do siebie, dowiedziała się, że to nie matka dzwoniła. Dopiero na drugi dzień rano matka przyszła po nią, spokojnie