Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kilku miesiącach i do preferansa brakło im kompletu, bo stary hrabia wyemigrował także z ich grona na tamten świat za panem Antonim. Śmierć jego przyszła całkiem niespodziewanie. Jednego dnia stary Jakób, przyniósłszy panu do łóżka śniadanie, spostrzegł, że ten nie daje żadnego znaku życia. Pobiegł co tchu po doktora, a po drodze zawiadamił karcianych przyjaciół jego o tym nowym wypadku.— Zeszli się zaraz pan Jacek, pan Wojciech i major do mieszkania zmarłego i, usiadłszy koło łóżka, poczęli deliberować nad znikomością życia ludzkiego.
— Ktoby się tego był spodziewał-mówił pan Jacek — wczoraj jeszcze grał z nami w preferansa.
— I miał szalone szczęście — dorzucił pan Wojciech — wpakował mnie na mizerkę.
— A dziś już z nami grać nie będzie. Ja powiadam, że życie ludzkie, to bańka mydlana, -dziś jesteś, jutro cię nie ma!
— I gdyby to przynajmniej był człowiek krwisty — odezwał się major-to nie mówię; — ale taki chudzina — -co mu się stać mogło?
— Może osłabienie — wtrącił pan Wojciech.
— Gdyby był miał kogoś przy sobie, byłby go uratował; — przy żonie nie byłoby mu się pewnie zmarło tak marnie — mówił pan Jacek, któremu przy każdej sposobności przychodziła na myśl potrzeba małżeństwa.
— E, przy żonie byłby jeszcze prędzej kipną — zauważył pan Wojciech — A tak żył sobie swobodnie, był panem swojej woli, nikt mu nie przewodził, nie trajkotał za uszami.
Kiedy tak deliberowali nad nieboszczykiem i robili uwagi, każdy ze swego punktu widzenia, stary hrabia naraz otworzył oczy. — Emeryci zamilkli z przerażenia i skamienieli. — Hrabia obrzucił ich wszystkich zamglonemi oczyma, uśmiechnął się przyjaźnie i cichym głosem spytał:
— Będziemy grać w karty?
Był pewny, że na preferansa zebrali się u niego i czekają. Potem znowu zamknął oczy, otworzył usta, jakby