Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dował parę sztuk nierogacizny na szynki, i kilku zagonów ogrodu warzywnego. — Codzień regularnie obchodził tę posiadłość swoję, trzymając, dla powagi, w ustach cygaro za półtora centa, które z włoska nazywał lo chama; a łażąc tak, rozmawiał podrodze z główkami kapusty, to zatrzymywął się przy marchwi i beształ j za wzrost powolny, a pietruszce znowu komplement jaki wypalił za dobre wyglądanie; — nie minął żadnego krzaka, drzewa, ptaka, żeby się coś do niego nie odezwał, bo z natury już był gaduła wielki, a do tego jeszcze jakiś doktor powiedział mu raz, że gadanie wyrabia apetyt i wielce pomaga do strawności.„Wszelki ruch-mówił mu-jest dla pana bardzo dobry.Więc pan Tomasz ruszał się o ile mógł i nogami i językiem. - Jeżeli się trafiło, że w ogrodzie miał kilku robotników, to marchew zostawił w spokoju, a zato robotnikom kładł w uszy. co się zmieściło. Nałajał, nawymyślał, a wszystko dla strawności. — Lokatorom swoim także nie dawał spokoju w czasie tych popołudniowych wizyt. Beształ ich, że mu dom zanieczyszczają, dzieciom groził kijem, że mu wrzeszczały za uszami, a tych, co mu nie płacili: straszył komornikiem.
Ale zwykle wszystko się na słowach kończyło i pan Tomasz, nakrzyczawszy się, nafukawszy dowoli, szedł do poblizkiego szyneczku odwilżyć sobie gardło kilkoma kufelkami piwa — już nie z doktora, ale z własnej ordynacyi, a o szóstej wieczorem grzmiący. głos jego rozlegał się już w garkuchni rozkazami:
— Saluś, zrazy trzy razy dla panów medyków z zimnioczkami i kapustą.
Medycy mieli u niego szczególniejsze względy, bo miał pasyą wiecznie się kurować. — Skoro tylko zjawił się u niego jaki medycynier, choćby to był dopiero student z pierwszego kursu, wnet pan Tomasz przysiadł się do niego, zaczął mu się spowiadać z rozmaitych swoich dolegliwości, począwszy od strzykania w uszach i odcisków u nogi, a skończywszy na takich, przy których ciągle: za