Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

było ażeby Fryderyk zasiadł do fortepianu, a natychmiast spokój i cisza następowała. Pewnego dnia, gdy samego profesora nie było w domu, powstała okropna wrzawa: chłopcy tak straszliwie poczęli dokazywać, że guwerner Barciński w żaden sposób nie mógł sobie dać rady. A był pomiędzy nimi jeden, imieniem Kaźmirz Wodziński, szczególniej psotny i do wszystkich figlów skory. Guwerner wyczerpawszy wszelkie środki gróźb i perswazyi, nie wiedział już co począć, aby chłopców zmusić do spokojności i wzięcia się do nauki; wzywa tedy Fryderyka i błaga go, aby mu w tem dopomógł. Fryderyk zaprasza psotników do sali i powiada, że będzie im ciekawą historyę na fortepianie improwizować. Na te słowa, zaprzestają figlów. Fryderyk siada do instrumentu, chłopcy przysuwają się do niego z krzesłami, gasi świecę[1], i rozpowiada im najprzód historyę o zbójcach i złodziejach, jak wkradłszy się po drabinie przez okno do domu, zabierają co mogą, potem spłoszeni uciekają, kryją się w lesie, dzielą łupami i wśród pogodnej cichej nocy zasypiają.

  1. Chopin lubił zwykle improwizować po ciemku, najczęściej w nocy; kiedy wzrok jego żadnej nie miał dystrakcyi, wówczas zatapiał się całą duszą w motyw obrany i snuł z niego niewysłowionej poetyczności obrazy.