Strona:Maurycy Jókai - Papuga.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



PAPUGA.
powiadanie Maurycego Jokaia.
I.

Pewnego pięknego poranka, Sebastjan Maglay spostrzegł zapłakane oczy swej żony. Widok całego świata zmienia się po ulewnym deszczu, a cóż dopiero oczy kobiety, zwłaszcza piękne oczy Klaryndy, pod wejrzeniem których doświadczało się zawrotu głowy? Przeglądało z nich wszystko, co tylko niebo w sobie zawiera: gwiazdy, tęcza, błyskawice, blask księżyca i jutrzenka. Ale Sebastjan Maglay widział w nich zwykle tylko zmrok wieczorny na zachmurzonem niebie.
— Dla czego masz oczy zapłakane, mój ty aniele zesłany z nieba?
— Moja Lori uciekła — odrzekła Klarynda, i dwie błyszczące krople łez potoczyły się z pod jej długich rzęs jedwabnych.
Lori była to papuga, gadająca trzema językami, ale najchętniej po niemiecku, tak zaś oswojona, iż z ust swej pani wydzierała kąski pomarańczy, a do krwi kąsała każdego, kto się do niej zbliżył. Zarówno pa-