Strona:Maurycy Jókai - Papuga.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —

— Czy od śmierci twego ojca zmieniono co w tym pokoju?
— Tylko ten zasuwany stół został przestawiony.
Filip nacisnął głowę głuszca, w skutek czego tafla usunęła się na bok i odkryła obraz kobiety naturalnej wielkości. Rzekłbyś, Wenus z swoim synkiem Amorem. Postać odwrócona do widza tyłem, miała zwróconą tylko głowę, wesoły zaś, rumiany chłopczyk wspinając się na jej ramię, zaglądał jej w oczy. Jego grube, różowe, małe ręce, tworzyły żywe przeciwieństwo ze śnieżnej białości jej ramionami. Długie koloru złotego włosy, okrywały tę postać wychodzącą z kąpieli.
Na widok tej kobiety serce Maglaya zamarło. — Ta kobieta i to dziecko tam!... Jak nieprzytomny wypadł z pokoju.
— Co ci się stało? — zapytał go Sternberg po zamknięciu drzwi pokoju.
— Nic, nic — wyszeptał Maglay. — Nie wiem... uczułem nagle zawrót głowy.
— Być może, że to skutek ciężkiego powietrza tego pokoju. Mnie samemu robi się słabo, gdy tam się znajduję.
Wesoły hałas, sprawiony przez powracających gości, wniósł trochę ożywienia, ale nie zdołał rozwiać smutnego wrażenia z umysłu Filipa Maglaya. Opuścił towarzystwo, tak, że z trudnością go odszukano, przy stole siedział milczący, nie jadł, nie pił, najweselsze anegdoty, od których inni aż kładli się ze śmiechu, nie sprawiały na nim żadnego wrażenia.
— Więc chyba widzisz ducha zabitej niedźwiedzicy! — zawołał Sternberg.
Filip Maglay skinął tylko głową i rzekł do siebie: „Zapewne, że był to duch i on to mię zdruzgotał“. Tego samego wieczora oświadczył, iż od rząd-