Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na przyszłość to tylko notować będę, co nam się przyda w przyszłości.
Ale muszę napisać, jak się to odbyło. Staję sobie dziś wieczorem przy oknie i myślę o tej Jagusi, o której nam pani opowiadała. Ach, jaka ona była dobra, jak chciała wyratować owego chłopca! A przecież sama mogłaby była utonąć...
Czy też ja zrobiłabym tak, czy nie?
Raz mi się zdaje, że poszłabym za przykładem Jagusi, to znowu ogarnia mnie taki strach: lód się załamie, woda zaleje, utonę...
A przecież nie można dać zginąć dziecku!
I tak może-bym do wieczora była rozmyślała, gdyby nie panna Ada.
— Naciulko — zawołała — chodź do naszej klasy, mam ci coś do opowiedzenia.
Wzięła mnie za rękę i poszłyśmy do klasy.
Pokój był duży, ławki też większe od naszych, na ścianach zawieszone figury gipsowe, mapy geograficzne i obrazy, na których namalowane rozmaite zwierzęta.
Panna Ada kazała usiąść przy sobie i rozwinęła paczkę papierową, w której ujrzałam ziemię zwyczajną.