Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale wtem, jakby się przerwało w rzece, lód coraz więcej pękał, bryły odrywały się od brzegu, właziły jedna na drugą, tworzyły góry lodowe, to znów uderzały o inne bryły i rozpryskiwały się na drobne kawałki. Gdzieniegdzie dostawała się woda z szumem i gwałtownie krę porywała, jedną pędziła przed sobą, drugą rzucała, trzecią znowu wysadzała w górę.
Po drodze zabierała strumyki i rzeczki i coraz wyżej a wyżej wznosiła swe wody.
Jagusia wiedziała, że iść dalej niepodobna. Zatrzymała się na dużej płycie lodowej i czekała... Widziała, jak ta, choć wolno, ale posuwała się coraz dalej, coraz dalej, już zaraz miasteczko minie, a wtedy... Wkrótce i do owej dużej bryły lodowej woda się dostała, zaczęła miotać nią w jedną i w drugą stronę, tak iż biedne dzieci, ażeby nie wpaść do rzeki, musiały się trzymać rękami brzegu bryły.
W końcu minęły miasteczko.
Tłum zaczął się rozchodzić. Biedna matka, jakby skamieniała, siedziała teraz na brzegu, nie mając sił biedz dalej. I tylko trzech litościwych ludzi podążyło w kierunku