Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na czwartej lekcyi miał się odbyć bal, a była to lekcya francuszczyzny. W tym celu podniosłyśmy trochę swoje pulpity, żeby łatwiej było przesuwać lalki.
Jedna tylko mądrala Wanda nie brała udziału w zabawie. Przyszła Francuzka, wyrwała do lekcyi Zdoniecką.
W parę chwil później Zosia głośno chrząknęła, co miało znaczyć, że cały orszak niebawem rozpocznie zabawę. Lalki zaczęły się posuwać, przechodząc od jednej dziewczynki do drugiej. Jednak zabawa się nie udała, gdyż nasza nauczycielka domyśliła się, co się święci, i wstawszy z krzesła, podeszła do nas, poczem kazała nam otworzyć wszystkie pulpity.
Struchlałyśmy. Jedna na drugą patrzymy, nie wiedząc, co robić. Otwieramy. Słyszałam przytem, jak dwie lalki upadły na ziemię.
Dobra nauczycielka spojrzała na nas jakoś bardzo smutnie.
— A! ładnie, ładnie, niema co mówić. Dobrze. Zobaczymy. Tymczasem niech wszystkie postoją w ławkach do końca lekcyi.