Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

każe, naturalnie, gdy nauczyciel nie widzi. A na pauzie, to nam całe przedstawienie urządza. Raz udaje panią przełożoną, innym razem nauczycieli, to znowu jedną z koleżanek.
Lubię te dziewczynki bardzo. Jeszcze mamy Jankę Lubecką — o ciemnych włoskach i niebieskich oczach; okrutnie gadatliwa, usta jej się nie zamykają. Lubię ją też bardzo, gdyż dobrze się z nią bawię. O innych wspomnę innym razem. Poznałam też bliżej naszą damę klasową; daje nam lekcye czytania i rachunków, pilnuje porządku, podczas pauz z nami zostaje. Bardzo jest przyjemna: wysoka, szczupła, ciemne włosy gładko uczesane, mówi zawsze głosem łagodnym, nigdy nie krzyczy na nikogo i zdaje się, że nas lubi. Prawie jestem o tem przekonaną.
Mamy jedną koleżankę Elę Kowieńską, która biedaczka kilka razy z kolei dostała jedności z francuskiego. Panna Wanda — nasza paniusia tak się nazywa — obejrzała dziennik, przywołała Elę i pyta, dlaczego takie brzydkie ma stopnie. Ela, cała czerwona, łzy miała w oczach i słabym głosem odrzekła:
— Nie mogłam się nauczyć czytać.