Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w czerwonych obłokach, otoczony jasnością przebywał Bóg, Któremu wszyscy oddawali cześć.
I było tak wesoło dziewczynce, tak dobrze, że ani razu nie pomyślała o ziemi, na której kiedyś przebywała.
Razu jednego pyta jej się Aniołek:
— Czy ci nie żal, dzieweczko, dawnego twego życia na ziemi?
— O, wcale nie!
— Ani tych pól, ani łąk, ani lasów?
— Nie, nie żałuję: tu stokroć piękniej.
— Ani tych dzieci, z któremi się bawiłaś?
— Po co mam tęsknić do dzieci, kiedy mam tu Aniołki daleko lepsze, milsze i ładniejsze.
— I tej chatki twojej ci nie żal?
— Gdzieżbym o chatce myśleć mogła, gdy tu mam urocze niebo.
— I matuli ci twojej nie żal, która tak często płacze po tobie?
Zamilkła dziewczynka, przypomniała sobie matkę i pierwszy raz zasmuciła się, a łzy czyste i szczere upadły na ziemię. Padając zaś, zamieniały się w wonne kwiaty konwalii.