Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po mnie. Pomyśl sobie, co za okropność: mysz mi po ręce przebiegła! Niech tam będzie, co ma być, a ja dłużej już nie wytrzymam. Nie wiele też myśląc, jak zaczęłam wołać na ratunek i bić pięściami we drzwi, tak panna Leonia przyszła i oswobodziła mię.
— Waciuniu, ale chyba jutro kara cię nie minie... Biednaż ty, biedna! Chętniebym połowę winy na siebie wzięła, boć przecie o wszystkiem wiedziałam... I ja powinnam być ukarana...
Pocałowałam biedną dziewczynkę; ona też przytuliła się do mnie i tak leżałyśmy czas jakiś. Później przyszło mi na myśl pomodlić się i poprosić Boga, ażeby nie bardzo surowo Wacia została ukarana. Usiadłyśmy na łóżku, odmówiłyśmy Litanię do Matki Boskiej, później krótkie modlitewki do Pana Jezusa. Bardzo, bardzo gorącośmy Boga prosiły.
Na pożegnanie powiedziałyśmy sobie, że każda z nas jeszcze jutro szczerze się pomodli.
Na dużym zegarze w pokoju jadalnym wybiła druga godzina po północy, kiedy znużone — zasnęłyśmy nareszcie.