Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kładź się spać, niedobre dziecko, a jutro się rozmówimy — rzecze do płaczącej panna Leonia.
Wkrótce wszystko wróciło do dawnego porządku i ciszy. Nauczycielka zgasiła światło i poszła spać. Poczekałam jeszcze chwilkę, poczem wstałam i cichutko, boso, na palcach przekradłam się do łóżka Waci. Biedaczka bardzo była spłakana. Zaraz mi swoją przygodę po cichu opowiedziała.
— Siedzę w szatni — mówiła — i naraz słyszę dzwonek na modlitwę. Przypadam do drzwi — zamknięte. Wielkie rzeczy — myślę sobie — prześpię się tu na paltach, a jutro, gdy pani Kuźmicka wejdzie z rana do szatni, to się wymknę niepostrzeżenie, tak że nikt wiedzieć nie będzie. Jedną salopę na ziemię kładę, drugą pod głowę i leżę.
Słyszę, jak mnie szukają, wołają... Sądzili, że na ulicę wybiegłam, a ja sobie leżę i śmieję się.
Naraz rozlega się chrobotanie myszy... A wiesz, że niczego na świecie tak się nie boję, jak tego brzydactwa. Struchlałam, uszy zatykam, a tu naraz ogromna mysz przebiegła