Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za stokrotkę, coś szeptała do mojej sąsiadki, przebranej za słonecznik, i okrutnie się śmiała. Nagle zakrztusiła się i przewróciła filiżankę z herbatą. Okropnie się tem przeraziła i myśmy też się przestraszyły. Biedna Andzia — tak się nazywała ta dziewczynka — siedziała teraz czerwona jak rak, nie wiedziała, co począć, spuściła głowę i zawstydzona patrzyła na przełożoną.
Pani przełożona, spostrzegłszy to, podeszła do Andzi i rzekła łagodnie:
— Nic nie szkodzi, nic nie szkodzi, z herbaty na obrusie plamy nie będzie.
Rzekłszy to, wzięła swoją serwetkę, złożyła i położyła przed Andzią, a lokajowi kazała przynieść drugą filiżankę herbaty.
Po kolacyi jeszcześmy się trochę bawiły i jadłyśmy różne łakocie z choinki. Dopiero o godzinie dziewiątej zabawa się skończyła, pozostawiając jak najmilsze wspomnienie.





Styczeń.

Mój Boże, mój Boże, po co są źli ludzie na świecie! Jak ja ich nie lubię! Znosić nie