Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W przeddzień zabawy przyszła panna Wanda i tak do nas powiada:
— Zróbmy niespodziankę naszym panienkom i przygotujmy kostyumy dla każdej z nich. Mam dużo papieru kolorowego, to przez te kilka dni zdążymy wykończyć piękne ubranka. Czasu mamy dosyć.
Przystałyśmy na ten projekt bardzo chętnie. Każdy kostyum miał wyobrażać jakiś kwiat: z czerwonego papieru zrobiłyśmy mak polny, z różowego i kremowego — różę; z pomarańczowego — lilię; później były rumianki, konwalie, bławatki, słoneczniki i wiele innych kwiatów.
Nadszedł nareszcie dzień oczekiwany. W salce pozapalano lampy i świece. Było widno, jak w dzień.
Pierwsza przyszła Natalcia, ale jakaś nieśmiała. Zbliża się do mnie i powiada, że chce mi coś w sekrecie powiedzieć. Poszłyśmy w kąt sali.
— Naciu — powiada mi — ja usiądę w ciemnem miejscu, bo mam zniszczoną sukienkę, a mama mi mówiła, że na tańcujące wieczorki zawsze ładnie się ubierają.