Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z jakiego powodu. Ze starości zginąć nie mogła, bo była jeszcze młoda; nie zmarzła w zimie, bo Maciej zawsze słomą owija wszystkie drzewa na zimę. Teraz wiem, jaka była tego przyczyna. Nie inna — tylko korniki. Co prawda, słyszałam, że częściej dostają się do świerków, sosen i jodeł, — ale dlaczegóżby nie mogły wybrać dla siebie drzewa gruszkowego, tembarddziej, że ono musi mieć bardzo smaczną miazgę.
Poczciwe sikory, kowaliki i dzięcioły! one jedne nam mogą dopomódz, tylko one nas wyratują. Ale! wyratują... Prawda była! przecież dziobem sięgnąć mogą tylko w szparkę pnia, nie głęboko pod korę, a owe szkodniki włażą w samą miazgę...
Mówiła mi panna Mania (ale ona to wszystko wie nie z własnego rozumu, tylko słyszała od nauczyciela), że na drzewo, w którem się rozmnożyły korniki, jest tylko jeden sposób — ściąć i spalić, zanim się żuczki wylęgną. Nieraz stolarz z podobnego drzewa zrobił meble, a to w krótkim czasie nawet w meblach zupełnie się rozpadło. Korniki te nie przestały drążyć swoich kurytarzy w meblach