Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dużo szkodników naszego ogrodu poznałam z opowiadań Macieja, ale o korniku jeszczem nie słyszała, a to bodaj czy nie najgorszy szkodnik, bo go wytępić wcale nie można, przynajmniej bardzo trudno.
Panna Mania taka poczciwa, że przyniosła mi kornika odrysowanego.
Na wiosnę korniki przegryzają korę drzew, dostają się do miazgi i żłobią długie kurytarze. Wkrótce składają jajka, z których wylęgają się liszki. Za przykładem starych, młode korniki toczą drzewo, żłobiąc w dalszym ciągu długie kurytarze. Wyobrażam sobie, jak biedne drzewo wygląda, jeżeli w niem siedzi tysiące podobnych korników, a każdy na własną rękę wydrąża kurytarze. Liszki przemieniają się na poczwarki, a te na żuczki, które natychmiast wydostają się nazewnątrz, ale też nie na pociechę dla nas, bo zaledwie trochę polatają, już wypatrują drzewo, na którem mogłyby usiąść i wyżłobić kurytarze. I cóż dziwnego, że drzewa wysychają od tych szkodników. W naszym ogrodzie zeszłego roku uschła gruszka, niewiadomo z jakiej przyczyny — ani dziadek, ani Maciej nie wiedzieli,