Strona:Marya Weryho-Las.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na gałęziach zeszłoroczne jeszcze zczerniały, młodych gałązek widać nie było.
Wieśniak naciął kawałek pnia, ale sok z niego już nie wytryskał.

Wokoło wszystko posmutniało. Zupełna panowała cisza. Drzewa ani się ruszały. Ptaszek żaden nie śpiewał, owad nie brzęczał, Nawet kwiatki pozwieszały główki swoje. Dąb już nie żył.
Na wierzchołku jego siedział ten sam kruk ze spuszczoną głową, w żałobnej szacie.