Strona:Marya Weryho-Las.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za owadami pojawiły się ptaszki, za ptaszkami drapieżne ptaki. Było gwarno i ludno.
Dowiedział się nareszcie o dębie i człowiek.
— Czemużbym i ja nie mógł skorzystać z dębu — pomyślał sobie.
Przyszedł do starca, poobdzierał korę, pozbierał gałęzie i ucieszony wraca do domu. Po drodze korę sprzedał garbarzowi na wyprawianie skór, a żołędziami nakarmił trzodę. Od tego czasu co rok chodził do starego dębu i za każdym razem brał od niego korę i żołędzie.
Widział to wszystko stary przyjaciel dębu — kruk.
Ze smutkiem spoglądał, jak ci goście nadużywają dobroci starego drzewa.
A dąb na to poruszał wszystkiemi swemi listkami i jakby odpowiadał:
— Niech, korzystają, nie wiele mi tego życia pozostało.
Zdawało się, że sama natura uszanowała poświęcenie dębu.
Razu jednego powstała straszna burza. Wicher połamał mnóstwo gałęzi, pni, niektóre drzewa zupełnie powywracał. Straszny był widok! Dąb tylko został nietknięty.
Pewnego poranku, biedny wieśniak z nożem i koszem przyszedł do starego dębu i zdziwił się ogromnie, że na dębie nie było świeżej kory; liście