Strona:Marya Weryho-Las.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do stałych gości należał również jelonek.
Był to wspaniały owad z dużemi rogami. Ten nie nadużywał uprzejmości dębu, chociaż sam wypijał soki drzewa, ale dzieci jego oczyszczały je od próchna,
Nie zawsze jednak dąb miał przyjemnych mieszkańców, zdarzali się i tacy, co mu nielitościwie szkodzili. Były to małe stworzenia, czasami tak małe, że gołem okiem dojrzeć nie było ich można.
Z każdym rokiem owadów tych drobnych rozmnażało się coraz więcej i więcej, objadały stary dąb i byłyby go może całkiem zniszczyły, gdyby nie dzięcioł. Ten wykuwał swoim mocnym dziobem dziurę w spróchniałem miejscu, wsuwał język, zabierał nim i połykał drobne stworzenia. A trzeba przyznać, że apetyt miał nielada.
Sikora też była pożądanym gościem, bo nie tylko robaki tępiła, ale i jajka ich wybierała z pod kory.
Dąb bardzo im był za to wdzięczny, uprzejmie je zawsze witał, chronił je nieraz w swojej dziupli od deszczu i zimna, a często dawał im miejsce na gniazdo.
Wieść o uprzejmości dębu rozniosła się po całym lesie. Ze wszystkich okolic ciągnęły rozmaite owady, ażeby się pożywić smacznym dębem: jedne z nich wpełzały pod korę, inne pozostawały na gałęziach, a były i takie, co osiadały na samych liściach i nielitościwie je szpeciły.