Strona:Marya Weryho-Las.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

re, że przez długi czas z pokarmem się nie spotka — zapadnie niebawem w głęboki sen zimowy.
Trzeba przyznać borsukowi, że nie był wybredny w jedzeniu, zjadał wszystko, co mu się tylko przytrafiło: owoce, korzenie, ślimaki, ryby, węże, ptaki, myszy, króliki, a nawet robakami i owadami nie pogardził. O taki pokarm nie trudno. Razu jednego, kiedy tak czatował na zdobycz, został znienacka napadnięty przez psy. Porwał się czemprędzej i zaczął uciekać.

Szczęśliwym trafem po drodze napotyka swą dawną norę, a więc wpada do niej. Jakież jednak było jego zdziwienie, kiedy w swem dawnem mieszkaniu zabaczył lisa. Wściekłość straszna porwała borsuka, chciał lecieć za tym zbrodniarzem lisem, pomścić na nim wszystkie swoje szkody, ale bał się znowu ludzi i psów, co go przed chwilą goniły.
Późno dopiero nad wieczorem przemknął się borsuk, do swego mieszkania, o nieprzyjacielu jed-