Strona:Marya Weryho-Las.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spieszył się dla tego, że już późna jesień nadchodziła, a był bez dachu. Drugie to legowisko w tym roku.
Miał niedaleko ztąd bardzo wygodne pomieszkanie.
Niewiadomo skąd i kto, zaczął mu robić nieporządki w dole.
To mu posłanie rozrzuci, to ze śpiżarki wydobywa resztki zapasów zawsze w czasie jego niebytności. Co się naszukał, co nie namordował pilnując nieprzyjaciela, nagniewał — wszystko napróżno.
Czasem dzień cały nie wychodził z mieszkania i tylko łeb wysuwał, ale wtedy nikt się nie zjawił.
Niech no tylko po żer na chwilkę wyjdzie — jest w domu ruina. Tak się nagniewał, namęczył, aż się zniecierpliwił nareszcie i zaczął szykować nowe mieszkanie.
— O, gdybym przyłapał tego psotnika — myślał sobie borsuk — tobym mu kości wszystkie pogruchotał.
A można mu było wierzyć, bo był z niego nietylko wielki złośnik, ale i siłacz.
Długo mordował się nad urządzeniem nowego mieszkania, ale nie mógł go tak wykończyć, jak dawniejsze. Trzeba było spieszyć się na gwałt, bo zima była za pasem.
Po skończonej robocie należało się dobrze posilić — najpierw dla tego, że był głodny, a powtó-