Strona:Marya Weryho-Las.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chu niż z bólu, ale nikt jej nie żałował, gdyż sama sobie była winna.
To jednak trochę poskutkowało; przez kilka dni Jadzia zachowywała się zupełnie dobrze.
Widząc to mama, przywołała córeczkę do siebie i tak jej powiada:.
— Moja Jadziu, oddawna chciałam cię zawieźć do babci, ale bałam się, żebyś nie wyrządziła jej przykrości. Babcia nie znosi, aby kto po jej rzeczach szperał, a ty właśnie masz to szkaradne przyzwyczajenie.
Jadzia zapewniała mamę, że się zupełnie poprawiła, że się niczego u babci nie dotknie i prosiła na wszystko, żeby ją matka zabrała z sobą.
Nad rankiem drugiego dnia, Jadzia jechała już z mamą wygodnym powozem do babci. Kilka mil prędko im przeszło i ku wieczorowi stały już przy pięknym domku. Babcia serdecznie je przywitała, spytała jak się Jadzia sprawuje, a dowiedziawszy się, że jest zupełnie grzeczną, wzięła ją na kolana i długo pieściła.
Wesoło było tu bardzo. Przy domu był ogród, a w nim pełno kwiatów, huśtawka, łódka, łabędzie, słowem ubawić się i napatrzeć było na co. Ani spostrzegła Jadzia, jak kilka dni minęło i trzeba było szykować się do odjazdu.
Babcia widząc, że jej wnuczka tak wesoło się bawi i tak jest posłuszna i grzeczna, uprosiła mamę, aby zostawiła ją u niej na kilka dni.