Strona:Marya Weryho-Las.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziwna rzecz — mówiła Zosia do siebie — dawniej zdawało mi się, że na całej łące jest trawa jednakowa, a dziś jakem zaczęła zbierać, to w jednem miejscu znalazłam kilkanaście gatunków.
Znowu poukładała Zosia porządnie trawkę w bibułę, wyprostowała listki, ścisnęła je mocno deseczkami, obwiązała i zawiesiła na kilka dni.
Nie zawsze jednak i na wsi ładnie było: zaczął deszcz padać i słota była na dworze. Zosi jednak nie przykrzyło się; usiadła przy stoliku, przebierała swoje kwiatki i listki zasuszone i zaczęła gumą przyklejać do papieru listowego. Ozdobiła róg papieru ładnym bukiecikiem; taki sam bukiecik przylepiła do koperty i zaniosła mamie.
Bardzo się mamie taka robota podobała; dała córeczce parę arkuszy papieru i prosiła o naklejenie kwiatków. Zosia bardzo była rada, że się mamie na coś przydała i jeszcze więcej się starać zaczęła.
Następnie wycięła z tektury zakładkę i nakleiła temi samemi kwiatkami. Robota się udała i Zosia darowała ją tatusiowi na zakładkę do książki.
Później wykleiła święty obrazek dla Małgosi służącej, dla pana ogrodnika ułożyła z kwiatków prześliczny obrazek. Pan ogrodnik też patrzył się i nie wierzył, żeby to mała Zosia takie ładne rzeczy robić potrafiła; sądził że ona w Warszawie tego się