Strona:Marya Weryho-Las.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

re miała w kajetach, powyciągała stare kuryery, włożyła je do dużego kufra. Na tem przygotowaniu do odjazdu zeszedł prędko wieczór, a następnego rana już wszyscy wyruszyli w drogę.
Parę stacyi koleją nie długo jechać trzeba było i ani Zosia spostrzegła, gdy przybyła na miejsce.
— Co przyjemności, co niespodzianek spotkało tu dziewczynkę. Przy ganku duży krzak jaśminu, w ogródku pełno kwiatów, łąki usiane ziołami, staw w blizkości. O, cóż za rozkoszne spędzenie czasu!

Zosia zajrzała natychmiast w każdy kącik, powitała służbę, starego Macieja lokaja, ochmistrzynię i poszła do ogródka. Tam spotkała ogrodnika, pozdrowiła go i opowiedziała mu, jak wygląda Warszawa w lecie.