Strona:Marya Dynowska - Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna cz.2.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
6
Marya Dynowska,

co jednak poeta uzupełnia od siebie morałem:

dobrze kokoszy na grzędzie,
A pani, gdy za piecem cicho kądziel przędzie.
Niechaj kokosz w kurniku, gdacząc, jajca rodzi,
Pani z piekarni, sery tworząc, nie wychodzi.


Demostenes uczy się „ze psy warcząc, er wymawiać słowy“ i Porcya, Katonowa córka, z żalu za mężem samobójstwem żywot kończy, gdy Semiramis małżonka podstępem życia pozbawia.
Rzecz o Alcestis[1] kończy satyrycznym dodatkiem: Bo tak u ludzi, u nas zaś jako:

U poganów za męże żony umierały,
A dziśby i na grobie jego tańcowały.
Nie tylko, żeby teraz zań zdrowie dać miała
Druga, leczby mu trzykroć sama wziąć kazała.
Ledwo z onego dusza, na kobierzec drugi:
Dziś wesele, jutro akt ostatniej posługi.


Powtarza i wiersze Anakreontowe o Kupidynie[2], który tułając się

po bujnowonnej gęstwinie,
Skacząc to po goździkach, to po rozmarynie,
Między gęstym fiołkiem a lewandą śliczną,
Odniósł od pszczółki ranę...


Opowiada za Teokrytem, wierszem bardzo słabym, o śmierci Adonisa[3], z czterowiersza antologii: „Flens ego sum genitus, celebrantur funera fletu“ zapożycza swoje:

Płakałem, gdym się rodził, płaczę, umierając i t. d.[4]


Przygody miłosne Marsa z Wenerą z Homera, zużytkowuje Morsztyn parokrotnie[5] z dodatkami burleskowymi; jego Mars „w kołpak marmurkowy“ strojny, „tablicą dyamentową“ na palcu błyskający i ocierający wąsy „cienką jedwabnicą“, nie klasycznego boga wojny, lecz raczej kogoś z „wesołej drużyny“ Morsztynowych towarzyszy przypomina.

  1. S nr.23.
  2. S nr.152.
  3. S nr.231.
  4. S nr.28.
  5. S nr. 175 — 179.