Mł. Już dobranoc, Anusieńku, o łaskę nie stoję. Dz. Bóg cie, Jarosieńku,[1] was i duszę moję. Mł. Nie umiałaś przyjaciela, miawszy go, szanować. Dz. Na sumienie, żem cię bardziej nie mogła miłować. Mł. Doznałem ja obłudy nieraz w tej miłości. Dz. Ach niestety, potwarz cierpię w swojej niewinności. Mł. Nieraz mi się twarz dla ciebie łzami oblewała. Dz. A cóżem ci ja nieszczęsna takiego działała?
Po wymówkach ze strony kochanka, następuje groźba odjazdu. Sprzeczka jednak nie bez nadziei zgody się kończy.
Mł. Gdzie się żywnie obrócę, będę ja miał inną. Dz. Skarz mię, Boże, jeślim tobie tego przyczyną . Mł. Jeśli mi będziesz rada, wrócę do ciebie. Dz. Ujrzę ja; gdy przyjedziesz, dam ci sama siebie. Mł. Poprawże się a wyzieraj; bądź dobrej nadzieje A czekaj, że się na cię Fortuna rozśmieje. Dz. Kwap się do mnie, serce moje, jam już wiecznie twoja, Tyś jedyna na tym świecie sam pociecha moja.
Wyższy już znacznie stopień kunsztu przedstawiają pieśni; poranna i wieczorna, które podaję w całości.