Strona:Martwe dusze.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czego, koniecznie myśleli, że to o te martwe dusze chodzi. Trzeba zdarzenia!
Właśnie gdy i bez tego urzędnicy byli w nie małym kłopocie, przysłano do gubernatora dwa papiery razem. W jednym z nich powiedziane było, że doszło do wiadomości rządu, że w ich gubernii znajduje się fałszerz pieniędzy, ukrywający się pod różnemi zmianami, i żeby bezzwłocznie zrobione były najściślejsze poszukiwania. Drugi papier zawierał w sobie zawiadomienie gubernatora sąsiedniéj gubernii o zbiegłym od kary, strasznym rozbójniku i wzywający o zatrzymanie i dostawienie każdéj podejrzanéj osoby, któraby nie miała paszportu. Te dwa raporty dobiły wszystkich. Dawniejsze wnioski i przypuszczenia były już mniejszéj wagi. Naturalnie, że nie można było przypuszczać, żeby cokolwiek w tém odnosiło się do Cziczikowa, jednakże wszyscy, jak się rozmyślili, każdy ze swéj strony, jak sobie przypomnieli, że w istocie nie wiedzą, co to za jeden ten Cziczików, że on sam bardzo nie jasno o sobie mówił; mówił co prawda, że ucierpiał podczas służby za prawdę, ale wszystko jakoś bardzo oględnie, późniéj powiadał, że miał wiele nieprzyjaciół, którzy nastawali na jego życie; zamyślili się wtedy jeszcze bardziéj panowie urzędnicy; a zatém życie jego było w niebezpieczeństwie, więc go