Strona:Martwe dusze.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciw religii, mając przytém wyrzuty sumienia i żałując Cziczikowa, stanowczo mu odmówiła, i oto dla czego Cziczikow zdecydował się na porwanie. Do tego wszystkiego przybywały jeszcze co chwila różne objaśnienia i poprawki, w miarę m przez więcéj ust ta nowina przechodziła.
Z każdym dniem przedmiot stawał się więcéj interesującym i więcéj wykończonym, aż na koniec takim, jakim był, z najstaranniejszém wykończeniem dostawiony został do własnych uszów gubernatorowéj.
Gubernatorowa, jako matka dzieciom, jako najpierwsza dama w mieście, nic nie podejrzywająca takiego, bardzo się obraziła, usłyszawszy podobną historyą, bardzo się nawet rozgniewała — i słusznie. Biedna blondynka wytrzymała najnieprzyjemniejszy tête-â-tête, jaki kiedykolwiek zdarzył się szesnastoletniéj panience. Rozlały się całe potoki wypytywań, zapytań, gróźb, wymówek wyrzutów, tak, że biedna blondynka zalała się łzami, szlochała, ale ani jednego słowa nie mogła zrozumieć. Szwajcarowi dany był najsroższy rozkaz nie przyjmować nigdy i pod żadnym względem Cziczikowa.
Spełniwszy swoją powinność względem gubernatorowéj, damy zwróciły się ku męzkiéj partyi, starając skłonić ich na swoją stronę i utrzy-