Strona:Martwe dusze.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z sobą w najdziwaczniejszy sposób, i dopiero późniéj, gdy przyszli już trochę do przytomności, zaczęli ich od siebie odróżniać, zaczęli wymagać objaśnień i gniewali się, że sprawa wcale jakoś się nie wyjaśniała. Co to za bajka, w saméj rzeczy, te martwe dusze? logiki nie ma żadnéj w tych martwych duszach, jakże kupować martwe dusze? zkąd by się wziął taki dureń? za jakie ślepe pieniądze on by je kupował? w jakim celu do czego można by przytknąć martwe dusze? i dla czego mięszała się tu córka gubernatora? Czy darować jéj chciał te martwe dusze, czy co? Co za kłamstwo roznieśli po mieście? Cóż to za duch czasu nieznośny, człowiek nie zdąży się obrócić, a tu już wymyślą całą historyą, niech by chociaż jaki sens miała... Jednakże rozeszła się, wiec musi być jakaś przyczyna? Jakaż może być przyczyna w martwych duszach? Przyczyny nawet żadnéj nie ma; prawdziwie, to przechodzi pojęcie: kłamstwo, bajki, banialuki, djabli wiedzą co! Słowem całe miasto się trzęsło, wszyscy mówili o martwych duszach i o córce gubernatora; o Cziczikowie i o martwych duszach; o córce gubernatora i o Cziczikowie; zakipiało miasto, które dotychczas zdawało się uśpioném.
W całym tym zamęcie powstały raptem dwa różne zdania, i w skutek tego utworzyły się dwie