Strona:Martwe dusze.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

schodów i ustami czworokątnemi. Ale jak ja jestem szczęśliwą żeście...... Słyszę ktoś zajeżdża, kto to być może, a Parasza powiada: — pewno więc — gubernatorowa. — A ja na to: „Znowu przyjechała ta nieznośna baba mnie nudzić, już chciałam powiedzieć, że mnie nie ma w domu....“
Już przyjezdna dama chciała przystąpić do rzeczy i opowiedzieć nowinę, ale okrzyk, który wydała w téj chwili dama przyjemna w każdym względzie, nadał inny kierunek rozmowie.
— Ah, jaki wesoły perkalik, zawołała dama przyjemna w każdym względzie, spoglądając na suknią tylko przyjemnéj damy.
— Zapewne, bardzo wesoły, Praskowija Feodorowna znajduje jednak, że lepiéj by było, żeby kratki były drobniejsze, i żeby kropeczki były nie cynamonowe, ale niebieskie. Siostrze posłałam materyi, ale to takie cudo, że prawdziwie nie można tego słowami wyrazić. Wystawcie sobie: paseczki wąziutkie, wąziutkie, jak tylko ludzka wyobraźnia może sobie przedstawić, tło niebieskie i w drugi paseczek, oczki i łapki, oczki i łapki..... Słowem cudo! Stanowczo można powiedzieć, że jeszcze nic podobnego nie pojawiło się na świecie.
— Najmilsza, ale to pstre.
— Ah nie, nie pstre!
— Ah pstre!