Strona:Martwe dusze.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyjazd gości zbudził piesków, śpiących na słońcu: kudłatą suczkę Adel, plątającą się zawsze w swojéj szerści i pieska Popuri, na cienkich nóżkach. Oboje z hałasem wybiegli z podniesionemi do góry ogonami do przedpokoju, w którym dama zdejmowała salopę i ukazała się w sukni z modnéj materyi i bardzo modnemi kolczykami; jaśmin zapachniał w całym pokoju. Jak tylko dama przyjemna w każdym względzie, dowiedziała się o przyjeździe tylko przyjemnéj damy, zaraz wybiegła na jéj spotkanie do przedpokoju. Damy serdecznie ściskały się za ręce i krzyknęły, jak pensyonarki, gdy się spotkają nie długo po wypuszczeniu, i gdy matki nie uwiadomiły ich jeszcze, że ojciec jednej jest mniej bogaty i jedną rangą niżéj niż drugiéj. — Pocałunki były głośne, tak że nawet pieski zaszczekały, za co były uderzone chusteczką. Damy weszły do salonu, naturalnie, niebieskiego, z kanapą, owalnym stołem, nawet parawanem owitym bluszczem; w ślad za niemi pobiegły pieski, t. j. kudłata Adel i cienkonogi Popuri. „Tu tu, siadajcie w tym kąciczku!“ mówiła gospodyni sadowiąc gościa w rogu kanapy. „Ot tak, ot tak! oto wam i poduszeczka“. To mówiąc, pchała jéj za plecy poduszkę, na któréj jaskrawemi włóczkami był wyhaftowany rycerz tak jak to zwykle bywa na kanwie, z nosem w kształcie