Strona:Martwe dusze.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dwa gołębie ci pokażą
Gdzie leżą me zimne zwłoki,
A lecąc po nad obłoki
Powiedzą: umarła z zapłakaną twarzą.

W ostatnim wierszu nie było miary, lecz zresztą, to drobnostka, nie warto na nią zwracać uwagi. List cały napisany był w duchu owego czasu. Podpisu nie było żadnego: ani imienia, ani nazwiska, ani miejsca, ani daty. W postscriptum było dodane, że jego własne serce powinno odgadnąć, kto do niego pisze, i że na balu u gubernatora, który ma być danym jutro, będzie obecnym sam oryginał.
List ten bardzo zaintrygował Cziczikowa. W anonimie było tyle rzeczy interesujących, że Cziczików przeczytał go i raz, i drugi, i trzeci, nakoniec rzekł: „Ciekawy bym był jednak dowiedzieć się, co to za jedna to pisała.“ Widać było ze wszystkiego, że sprawa była nie na żart; więcéj jak godzinę wciąż o tem myślał, nakoniec, zwiesiwszy głowę powiedział: „List bardzo, bardzo mądrze napisany!“ Następnie, rozumie się, list został złożony i zamknięty do szkatułki, w któréj leżał obok starego afiszu, i listu zapraszającego na jakieś wesele odbyte już siedm lat temu. Niedługo po tém, przynieśli mu w saméj rzeczy zaproszenie na bal u gubernatora — rzecz bardzo