Strona:Martwe dusze.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawda, że nikt nie sprzeda dobrych ludzi i chłopi Cziczikowa pijaki; lecz trzeba to mieć na względzie, że tu właśnie jest morał: oni teraz są niegodziwcami, a gdy zostaną przeniesieni na inną ziemię, mogą się stać najlepszymi ludźmi; już nie mało było takich przykładów nietylko w życiu, ale i w historyi.“ — „Nigdy, nigdy, mówił zarządzający rządowemi fabrykami, wierzcie mi, to nigdy nie będzie; obecnie chłopi Cziczikowa mają dwóch silnych nieprzyjaciół. Pierwszym nieprzyjacielem jest sąsiedztwo małorosyjskich gubernii, w których, jak wiadomo, jest wolna sprzedaż wódki; upewniam was, że nie więcéj jak w dwa tygodnie rozpiją się na śmierć. Drugim nieprzyjacielem jest nawyknienie do tułackiego życia, nawyknienie, którego nabiorą przy przeprowadzeniu. Chyba, żeby sam Cziczików bacznie śledził za wszystkiém, za najmniejsze przewinienie surowo karał, żeby nie spuszczając się na drugich, sam ciągle z nahajką chodził i nie żałował swojéj pięści.“ — „Dla czego Cziczików ma się sam męczyć i zbijać sobie kułaki o chłopskie mordy?......... Wszak może znaleść rządzcę.“ — „Tak, gdzie teraz znajdziecie dobrego rządzcę: wszyscy szachraje, złodzieje! złodzieje dla tego, że panowie sami nie zajmują się swemi interesami.“ — „To, to prawda“; potwierdziło wielu. — „Żeby tylko pan znał się cokol-