Strona:Martwe dusze.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wali, razem z Nozdrewem!“ Obudził się wcześnie. Zaraz włożył szlafrok i buty i poszedł do stajni kazać Selifanowi zaprzęgać. Powracając, spotkał Nozdrewa, także w szlafroku z fajką w ustach.
Nozdrew przywitał go po przyjacielsku i zapytał się, jak mu się spało?
— Tak sobie, odpowiedział sucho Cziczików.
— A mnie, wystaw sobie bracie, mówił Nozdrew, całą noc majaczyły się smalone duby, aż przykro wspomnieć, i w ustach po wczorajszém tak, jak gdyby cały szwadron w nich nocował. Wystaw sobie, śniło mi się, że mi cięgi sprawiono, jak Boga kocham! I wyobraź sobie kto? Nigdy nie zgadniesz! — sztabs-rotmistrz Pocałujew i porucznik Kuwszyników.
— „Dobrzeby było, żeby cię to spotkało na jawie,“ pomyślał w duchu Cziczików.
— Jak Boga kocham, aż boli! Obudziłem się, a tu w saméj rzeczy ciało swędzi; pewnie to pchły przeklęte. Idź, ubierz się, zaraz do ciebie przyjdę, muszę tylko wyłajać ekonoma.
Cziczików poszedł do siebie ubrać się i umyć.
Gdy wyszedł następnie do sali jadalnéj, już zastał wszystko przygotowane do herbaty. Widać tam było jeszcze ślady wczorajszego obiadu i ko-