Strona:Martwe dusze.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Coby mu tu powiedzieć?“ myślał sobie Cziczikow, i po minucie zastanowienia powiedział mu, że dusze martwe potrzebne mu są dla nadania sobie większego znaczenia w spółeczeństwie, że dóbr wielkich nie posiada, że chce przeto brak ten wynagrodzić chociaż po części, duszami...
— Łżesz, łżesz! zawołał Nozdrew, nie dając mu nawet dokończyć, — łżesz, bracie!
Cziczikow sam zmiarkował, że nie na tęgi zdobył się koncept i że błahą podał przyczynę.
— Powiem ci już rzeczywistą prawdę, mówił on, tylko zaklinam cię, zachowaj to w tajemnicy. Mam zamiar ożenić się; ale trzeba ci wiedzieć, że rodzice panny młodéj nadzwyczaj ambitni ludzie Sam nie rad jestem teraz, żem się wdał z nimi. Pragną koniecznie, żeby pan młody miał przynajmniéj trzysta dusz, a ponieważ mnie braknie ich blisko półtora sta...
— Łżesz, jak Boga kocham, łżesz! zawołał znowu Nozdrew.
— Teraz, rzekł Cziczikow, to i na tyle nie skłamałem, i pokazał wielkim palcem sam koniuszek małego.
— Głowę swoję daję, że łżesz!
— Jednakże to przykro! Cóż ty sobie myślisz w saméj rzeczy? Dla czego mam koniecznie łgać?