Strona:Martwe dusze.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więcéj jak dwadzieścia, to oprócz tego, żebym moje odegrał, położyłbym tu, na stole, jakem honorowy człowiek, trzydzieści tysięcy rubli.
— Ty jednak i dawniéj, tak samo mówiłeś, rzekł blondyn, a gdym ci dał pięćdziesiąt rubli, przepuściłeś je jak i resztę.
— Nie przegrałbym, jak Bóg w niebie, gdybym sam był głupstwa nie zrobił. Gdybym nie był zagiął parolu na tę przeklętą siódemkę, byłbym bank rozbił.
— Tymczasem go nie rozbiłeś, rzekł blondyn.
— Nie rozbiłem dla tego, żem zagiął parol nie w porę. A czy ty myślisz, że twój major gra dobrze?
— Czy dobrze, czy nie dobrze, jednak ciebie ograł.
— A to racya! rzekł Nozdrew; takim sposobem i ja jego potrafię ograć. Ale niech on spróbuje grać w co innego, wtenczas przypatrzymy się, jaki on gracz? Za to bracie Cziczikow pierwszych dni pochulaliśmy tęgo! Co prawda, jarmark był wyśmienity. Nawet kupcy mówili, że takiego zjazdu od dawna nie pamiętają. Wszystko co tylko przywiózłem ze wsi, sprzedałem jak najkorzystniéj. Hulaliśmy bracie, hulali, co się zowie, jak sobie nawet teraz wspomnę.... niech djabli porwą! szkoda tylko że ciebie nie było! Wystaw