Strona:Martwe dusze.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piętrach, pański dom, w którym, to jest, mieszka sam pan. Oto ci będzie i Maniłówka, a Zamaniłówki tu zupełnie żadnéj nie ma i nigdy nie było.
Pojechali daléj odszukiwać Maniłówki. Przejechali dwie wiorsty, napotkali boczną dróżynę; przejechali i trzecią i czwartą wiorstę, a murowanego domu nigdzie nie było widać. Wtedy Cziczikow przypomniał sobie, że jeżeli przyjaciele zapraszają do siebie na wieś i powiadają, że do niéj tylko piętnaście wiorst, to pewnie będzie ich trzydzieści.
Wioska Maniłówka nie wiele mogła zająć swojém położeniem. Dom właściciela stał na górce, otwarty na wszystkie wiatry, jakimby się tylko wiać podobało; spadzistość górki, na któréj się wznosił, była pokryta strzyżoną murawą. Na niéj rozrzucono po angielsku dwa klomby berberysu i żółtéj akacyi; pięć czy sześć kępek brzóz wznosiło gdzie niegdzie swoje chude wierzchołki. Pod dwoma z nich była altanka z zielonym płaskim daszkiem, niebieskiemi kolumnami i napisem: świątynia samotnego rozmyślania; niżéj sadzawka, pokryta zieloną pleśnią, co zresztą nie jest rzeczą nadzwyczajną w angielskich ogrodach rosyjskich obywateli. U stóp pagórka ciemniały wzdłuż i wpoprzek szare drewniane izdebki, które bohater nasz, nie wiadomo dla jakiéj przyczyny,