Strona:Martwe dusze.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, czy co? Poszedłbyś do bani wykąpać się.“ Na to Piotrek nigdy nie odpowiadał, zaraz zajął się jaką robotą: albo brał szczotkę i czyścił pański frak, albo téż cokolwiek sprzątał. — O czém on wtedy myślał? Może być mówił on do siebie: „Aleś i ty paradny; i tobie się nie znudziło czterdziesty raz jedno i to samo powtarzać...“ Bóg tylko jeden może wiedzieć, co myśli służący poddany wtenczas, kiedy jego pan go łaje. Na teraz nie mam nic więcéj do powiedzenia o Piotrku.

Furman Selifan był zupełnie innym człowiekiem. Ale autor jest zawstydzony zajmować tak długo czytelnika ludźmi niższéj klasy, znając z doświadczenia, jak on niechętnie zabierał znajomości z niższymi od siebie. Już takim jest ruski człowiek: wszystkich sił używa, żeby poznać się z takim, który posiada rangę wyższą choć o jeden stopień; a czapkową znajomość z hrabią lub księciem o wiele więcéj ceni od najściślejszéj przyjaźni. Autor lęka się nawet o swojego bohatera, który jest tylko radzcą kolegialnym[1]. Radzcy dworu może zaprzyjaźnią się z nim, ale ci, którzy podrośli już do generalskiéj rangi, — ci, Bóg wie, może rzucą tylko pogardliwym wzrokiem, jak na

  1. Stopień radzcy kolegialnego w cywilnéj służbie równa się pułkownikowi w wojskowéj. Radzca dworu jest stopniem niżéj. P. T.