Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA 8: HERRUB, NOLA, JASTRAMB.

JASTRAMBSmętny, do Herruba. Podziałałeś jak oliwa na fale... Werset o zachodzącem słońcu przekonał go...
HERRUBA ciebie nie?
JASTRAMBNie jestem takim poetą...
NOLAZ żalem. To prawda! Szkoda!
HERRUBProwadzi Jastramba do okna i pokazuje Nieborowskiego. Patrz, odchodzi, jak skrzywdzone dziecko! No, co, nie żal ci?
Jastramb odwraca głowę.
NOLADo Herruba. Panie Gabrjelu, niech go pan dogoni... Herrub wybiega.
NOLAWychylając się za okno, woła. Panie Jasiu! Panie poruczniku!
JASTRAMBChwytając ją za rękę. Dosyć, dosyć, cicho!

SCENA 9: NOLA, JASTRAMB.

NOLAZ miłością i goryczą. Próbujesz być zły... ale za wiele cię to kosztuje... O własne szpony kaleczysz się, mój jastrzębiu...
JASTRAMBDaj mi spokój...

SCENA 10: CIŻ, NIEBOROWSKI, HERRUB.

Wracają HERRUB i NIEBOROWSKI. Nieborowski staje oko w oko z Jastrambem. Pauza. Patrzę na siebie. Wreszcie Jastramb wyciąga ręce do Nieborowskiego. Obejmuje go i uderza po ramieniu w formie serdecznego uspokojenia. Oblewa ich jakby krwią gorącą blask zachodzącego słońca.
NIEBOROWSKIZ uniesieniem. Wiedziałem. Zawsze wiedziałem, że pan jest najlepszy z ludzi!
JASTRAMBBardzo wzruszony, ściskając go. Żegnaj mi,