Strona:Marja Grossek-Korycka - Świat kobiecy.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

energję. I jak każdy neofita przesadziła w tem wszystkiem grubo!
Starła się tak morderczo trzeźwą, logiczną, twardą, oschłą, jak nigdy znów nie bywa mężczyzna! Świat widokiem tym przerażony zawołał: Powróćcie nam kobietę wczorajszą“. Mężczyźni lamentują: Chcemy w kobiecie kobiecości!“.
Och, ta kobiecość — ta kobiecość! jakże mężczyźnie było z nią dobrze! Formę jej on sam wymodelował tak, aby zadawalniała wszystkie jego potrzeby, aby mu była najwygodniejszą i najprzyjemniejszą. Dał jej do ręki malutki, skrócony katechizm, w którym on jest bogiem, to jest cnotą, co dogadza jego interesom — to występkiem, co się im sprzeciwia. — Reszta: „rób co chcesz — to już nie ma żadnego znaczenia — jaką będziesz dla całej reszty świata nie jest ani złem, ani dobrem“.
Wieki kobieta przetrwała w tym Zakonie. Była cudowną matką i cudowną żoną — naprawdę niedobra zdarzała się wyjątkowo. Mężczyznę otaczała cała hierarchia służebnic, przez które był wypielęgnowany, wychuchany i obsłużony. Krzywił się czasem, poczuwszy na karku pazury teściowej, ale... wiedział on dobrze za co... Teściowa bywa złą dla zięcia tylko wtedy, gdy zięć jest złym dla jej córki... Jęczał niekiedy, wzięty w dwa młyńskie kamienie, pomiędzy matkę swoją, a żonę swoją, które się nienawidziły, choć były dla niego aniołami. Ale i ten zatarg ścierało kilka lat pożycia, sprowadzając spokój. — Mężczyzna posiadał skarb w kobietach, które mu bardzo dzielnie żyć pomagały.