Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciał zrobić. Dobrego chciałem, a przyszło na mnie złe. Czy to naprawdę ja źle robię, choć nie chcę robić źle? Czy to we mnie mieszka moje zło i każe mi tak robić, jak ona chce? Zrobiłem źle — powiada — ale ta kobieta zła była i za moje zło złem mnie karze. I ja już nie wiem, kto tu zrobił źle, a kto zrobił dobrze, nie wiem, czy moje zło będzie większe od jej zła, czy też ona ściga mnie złem za to, że dobrze chciałem zawsze...”
Tak mówił i jeszcze mówił, ale ja nie pamiętam, bo on nigdy przedtem tak nie mówił, i nie spamiętałam. A jak skończył on, to ten młody zaczął mówić, ten, co to się z kociętami bawił. „Powiedz — powiedział, a Pawluś go słuchał — powiedz, jakbyś spotkał człowieka, który by szedł z dala, okryty łachmanami, a nogi miał poranione i ostrupiałe całe i prosiłby ludzi o kawałek chleba, liczni by mu odmawiali. A jakby ten człowiek wszedł do twojego domu, a ty przyjąłbyś go i posadził przy swoim stole i swojej kobiecie kazał dać jemu jedzenie. Jadłbyś z nim przy jednym stole i litował się nad jego łachmanami i jego poranionymi w ciężkiej drodze nogami. I dałbyś ty mu swoje trzewiki na miejsce jego, zniszczonych. I zapytałbyś tego człowieka. „A dokąd ty idziesz?” A on nie umiałby ci na to dać żadnej odpowiedzi... co byś ty powiedział o takim człowieku? Powiedziałbyś, że jest szaleniec. Więc wiedz, jesteś temu człowiekowi podobny. Cokolwiek byś uczynił, nie wolno ci żyć, jak żyjesz. Człowiek jest śmiertelny, dlatego innego człowieka zabija. Ale najstraszniejsza kara, jaką sobie może taki człowiek wymierzyć, to ta, którą sobie ty wymierzyłeś. Zabiłeś tę kobietę, ale czy teraz masz prawo zabijać siebie? Daj tę sprawę w ręce innych ludzi, oni prawo mają ją rozstrzygać”...
Tak on Pawlusiowi mówił, a Pawluś słuchał, nawet